Ewangelia Jana

Jezus — światłością świata

Jezus znowu powiedział do nich:
— Ja jestem światłością świata. Kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał światłość życia.
Powiedzieli więc do niego faryzeusze:
— Ty świadczysz sam o sobie, a twoje świadectwo nie jest prawdziwe.
Odpowiedział im Jezus:
— Chociaż ja świadczę sam o sobie, jednak moje świadectwo jest prawdziwe, bo wiem, skąd przyszedłem i dokąd idę. Lecz wy nie wiecie, skąd przyszedłem i dokąd idę. Wy sądzicie według ciała, ale ja nie sądzę nikogo. A choćbym i sądził, mój sąd jest prawdziwy, bo nie jestem sam, ale jestem ja i Ojciec, który mnie posłał. A w waszym prawie jest napisane, że świadectwo dwóch ludzi jest prawdziwe. Ja jestem tym, który świadczy sam o sobie i świadczy o mnie Ojciec, który mnie posłał.
Wtedy zapytali go:
— Gdzie jest twój Ojciec?
Jezus odpowiedział:
— Nie znacie ani mnie, ani mego Ojca. Gdybyście mnie znali, znalibyście i mego Ojca.
Te słowa mówił Jezus w skarbcu, nauczając w świątyni, a nikt go nie schwytał, bo jeszcze nie nadeszła jego godzina.

Zapowiedź przejścia do chwały

Wówczas Jezus znowu powiedział do nich:
— Ja odchodzę, a wy będziecie mnie szukać i umrzecie w swoim grzechu. Gdzie ja idę, wy przyjść nie możecie.
Wtedy Żydzi mówili:
— Czyż sam się zabije, skoro mówi: „Gdzie ja idę, wy przyjść nie możecie”?
I powiedział do nich:
— Wy jesteście z niskości, a ja jestem z wysoka. Wy jesteście z tego świata, ja zaś nie jestem z tego świata. Dlatego wam powiedziałem, że umrzecie w swoich grzechach. Bo jeśli nie uwierzycie, że ja jestem, umrzecie w swoich grzechach.
Wtedy zapytali go:
— Kim ty jesteś?
I odpowiedział im Jezus:
— Tym, kim wam od początku mówię. Wiele mam o was do powiedzenia i do sądzenia. Ale ten, który mnie posłał, jest prawdziwy, a ja mówię na świecie to, co od niego słyszałem.
Nie zrozumieli jednak, że mówił im o Ojcu. Dlatego Jezus powiedział do nich:
— Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że ja jestem, a nie czynię nic sam od siebie, ale mówię to, czego mnie nauczył mój Ojciec. A ten, który mnie posłał, jest ze mną. Ojciec nie zostawił mnie samego, bo ja zawsze czynię to, co mu się podoba.
Gdy to mówił, wielu uwierzyło w niego.

Spór Jezusa z Żydami

Wtedy Jezus mówił do tych Żydów, którzy mu uwierzyli:
— Jeśli będziecie trwać w moim słowie, będziecie prawdziwie moimi uczniami. I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.
Odpowiedzieli mu:
— My jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie służyliśmy nikomu. Jakże możesz mówić: „Będziecie wolni”?
Jezus im odpowiedział:
— Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, że każdy, kto popełnia grzech, jest sługą grzechu. A sługa nie mieszka w domu na wieki, lecz Syn mieszka na wieki. Jeśli więc Syn was wyzwoli, będziecie prawdziwie wolni. Wiem, że jesteście potomstwem Abrahama, lecz usiłujecie mnie zabić, bo moje słowo nie znajduje w was miejsca. Ja mówię to, co widziałem u mego Ojca, a wy też robicie to, co widzieliście u waszego ojca.
Odpowiedzieli mu:
— Naszym ojcem jest Abraham.
Jezus im powiedział:
— Gdybyście byli synami Abrahama, spełnialibyście uczynki Abrahama. Lecz teraz usiłujecie mnie zabić, człowieka, który wam mówił prawdę, którą słyszał od Boga. Tego Abraham nie robił. Wy spełniacie uczynki waszego ojca.
Wtedy powiedzieli mu:
— My nie jesteśmy spłodzeni z nierządu. Mamy jednego Ojca – Boga.
Jezus im powiedział:
— Gdyby Bóg był waszym Ojcem, miłowalibyście mnie, gdyż ja od Boga wyszedłem i przyszedłem, a nie przyszedłem sam od siebie, ale on mnie posłał. Dlaczego nie pojmujecie tego, co mówię? Dlatego że nie możecie słuchać mojego słowa. Wy jesteście z waszego ojca – diabła i chcecie spełniać pożądliwości waszego ojca. On był mordercą od początku i nie został w prawdzie, bo nie ma w nim prawdy. Gdy mówi kłamstwo, mówi od siebie, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa. A ponieważ ja mówię prawdę, nie wierzycie mi. Któż z was obwini mnie o grzech? Jeśli mówię prawdę, dlaczego mi nie wierzycie? Kto jest z Boga, słucha słów Bożych. Wy dlatego nie słuchacie, że nie jesteście z Boga.
Wtedy Żydzi mu odpowiedzieli:
— Czy nie dobrze mówimy, że jesteś Samarytaninem i masz demona?
Jezus odpowiedział:
— Ja nie mam demona, ale czczę mego Ojca, a wy mnie znieważacie. Ja nie szukam swojej chwały. Jest ktoś, kto szuka i sądzi. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeśli ktoś będzie zachowywał moje słowa, nigdy nie ujrzy śmierci.
Wtedy Żydzi powiedzieli do niego:
— Teraz wiemy, że masz demona. Abraham umarł i prorocy, a ty mówisz: „Jeśli ktoś będzie zachowywał moje słowa, nigdy nie skosztuje śmierci”. Czy ty jesteś większy od naszego ojca Abrahama, który umarł? I prorocy poumierali. Kim ty się czynisz?
Jezus odpowiedział:
— Jeśli ja sam siebie chwalę, moja chwała jest niczym. Mój Ojciec jest tym, który mnie chwali, o którym wy mówicie, że jest waszym Bogiem. Lecz nie znacie go, a ja go znam. I jeślibym powiedział, że go nie znam, byłbym podobnym do was kłamcą. Ale znam go i zachowuję jego słowa. Abraham, wasz ojciec, z radością pragnął ujrzeć mój dzień. I ujrzał, i radował się.
Wówczas Żydzi powiedzieli do niego:
— Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś?
Jezus im odpowiedział:
— Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Zanim Abraham był, ja jestem.
Wtedy porwali kamienie, aby w niego rzucać. Jezus jednak ukrył się i wyszedł ze świątyni, przechodząc między nimi, i tak odszedł.

Jezus uzdrawia ślepego od urodzenia

A przechodząc, zobaczył człowieka ślepego od urodzenia. I pytali go jego uczniowie:
— Mistrzu, kto zgrzeszył, on czy jego rodzice, że się urodził ślepy?
Jezus odpowiedział:
— Ani on nie zgrzeszył, ani jego rodzice, ale stało się tak, żeby się na nim objawiły dzieła Boga. Ja muszę wykonywać dzieła tego, który mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, gdy nikt nie będzie mógł działać. Dopóki jestem na świecie, jestem światłością świata.
To powiedziawszy, splunął na ziemię, zrobił błoto ze śliny i pomazał tym błotem oczy ślepego. I powiedział do niego:
— Idź, umyj się w sadzawce Siloam – co się tłumaczy: Posłany.
Poszedł więc, umył się i wrócił, widząc. A sąsiedzi i ci, którzy go przedtem widywali ślepego, mówili:
— Czy to nie jest ten, który siadał i żebrał?
Jedni mówili:
— To on.
A inni:
— Jest do niego podobny.
Lecz on mówił:
— To ja jestem.
Wtedy zapytali go:
— Jak zostały otworzone twoje oczy?
A on odpowiedział:
— Człowiek, którego nazywają Jezusem, zrobił błoto, pomazał moje oczy i powiedział do mnie: „Idź do sadzawki Siloam i umyj się”. Poszedłem więc, umyłem się i przejrzałem.
Wtedy zapytali go:
— Gdzież on jest?
Odpowiedział:
— Nie wiem.
Przyprowadzili więc do faryzeuszy tego, który przedtem był ślepy. A tego dnia, gdy Jezus zrobił błoto i otworzył jego oczy, był szabat. Wówczas również faryzeusze pytali go, w jaki sposób przejrzał. A on im odpowiedział:
— Nałożył mi błoto na oczy, umyłem się i widzę.
Wtedy niektórzy z faryzeuszy powiedzieli:
— Ten człowiek nie jest z Boga, bo nie przestrzega szabatu.
Inni natomiast mówili:
— Jak może grzeszny człowiek czynić takie cuda?
I nastąpił wśród nich rozłam. Zapytali więc znowu ślepego:
— Co mówisz o nim, skoro otworzył twoje oczy?
A on odpowiedział:
— Jest prorokiem.
A Żydzi nie wierzyli, że był ślepy i odzyskał wzrok, aż zawołali rodziców tego, który przejrzał. I pytali ich:
— Czy to jest wasz syn, o którym mówicie, że się urodził ślepy? Jakże więc teraz widzi?
Odpowiedzieli im jego rodzice:
— Wiemy, że to jest nasz syn i że się urodził ślepy. Lecz jakim sposobem teraz widzi, nie wiemy, ani kto otworzył jego oczy, nie wiemy. Ma swoje lata, pytajcie go, on sam o sobie powie.
Tak mówili jego rodzice, bo bali się Żydów. Żydzi bowiem już postanowili, że każdy, kto wyzna, iż on jest Chrystusem, będzie wyłączony z synagogi. Dlatego jego rodzice powiedzieli: „Ma swoje lata, jego pytajcie”. Wtedy znowu zawołali tego człowieka, który był ślepy i powiedzieli do niego:
— Oddaj chwałę Bogu. My wiemy, że ten człowiek jest grzeszny.
A on odpowiedział:
— Czy jest grzeszny, nie wiem. To tylko wiem, że byłem ślepy, a teraz widzę.
I zapytali go znowu:
— Cóż ci uczynił? Jak otworzył twoje oczy?
Odpowiedział im:
— Już wam powiedziałem, a nie słuchaliście. Dlaczego jeszcze chcecie słuchać? Czy i wy chcecie być jego uczniami?
Wtedy złorzeczyli mu i powiedzieli:
— Ty bądź sobie jego uczniem, my zaś jesteśmy uczniami Mojżesza. My wiemy, że Bóg mówił do Mojżesza, lecz skąd on jest, nie wiemy.
Odpowiedział im ten człowiek:
— To naprawdę rzecz dziwna, że wy nie wiecie, skąd jest, a otworzył moje oczy. A wiemy, że Bóg nie wysłuchuje grzeszników, ale jeśli ktoś jest czcicielem Boga i wypełnia jego wolę, tego wysłuchuje. Od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy ślepego od urodzenia. Gdyby on nie był od Boga, nie mógłby nic uczynić.
Odpowiedzieli mu:
— Urodziłeś się cały w grzechach i ty nas uczysz?
I wypędzili go precz. A gdy Jezus usłyszał, że go wypędzili, znalazł go i zapytał:
— Czy wierzysz w Syna Bożego?
A on odpowiedział:
— A któż to jest, Panie, abym w niego wierzył?
I powiedział do niego Jezus:
— I widziałeś go, i ten, który mówi z tobą, jest nim.
A on powiedział:
— Wierzę, Panie!
I oddał mu pokłon. Jezus mu powiedział:
— Przyszedłem na ten świat na sąd, aby ci, którzy nie widzą, widzieli, a ci, którzy widzą, stali się ślepi.
I usłyszeli to niektórzy z faryzeuszy, którzy z nim byli, i zapytali go:
— Czy i my jesteśmy ślepi?
Jezus im odpowiedział:
— Gdybyście byli ślepi, nie mielibyście grzechu, lecz teraz mówicie: „Widzimy” – dlatego wasz grzech pozostaje.