Ewangelia Jana

O owczarni

— Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni drzwiami, ale wchodzi inną drogą, ten jest złodziejem i bandytą. Lecz kto wchodzi drzwiami, jest pasterzem owiec. Temu odźwierny otwiera i owce słuchają jego głosu, a on woła swoje własne owce po imieniu i wyprowadza je. A gdy wypuści swoje owce, idzie przed nimi, a owce idą za nim, bo znają jego głos. Ale za obcym nie idą, lecz uciekają od niego, bo nie znają głosu obcych.
Tę przypowieść powiedział im Jezus, lecz oni nie zrozumieli tego, co im mówił.

O dobrym pasterzu

Wtedy Jezus znowu powiedział do nich:
— Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Ja jestem drzwiami dla owiec. Wszyscy, ilu ich przede mną przyszło, są złodziejami i bandytami, ale owce ich nie słuchały. Ja jestem drzwiami. Jeśli ktoś wejdzie przeze mnie, będzie zbawiony, wejdzie i wyjdzie, i znajdzie pastwisko. Złodziej przychodzi tylko po to, żeby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem, aby miały życie i aby miały je w obfitości. Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz oddaje swoje życie za owce. Lecz najemnik, który nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk porywa i rozprasza owce. Najemnik ucieka, bo jest najemnikiem i nie troszczy się o owce. Ja jestem dobrym pasterzem i znam moje owce, a moje mnie znają. Jak mnie zna Ojciec, i ja znam Ojca, i oddaję moje życie za owce. A mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. Również te muszę przyprowadzić i będą słuchać mego głosu, i będzie jedna owczarnia i jeden pasterz. Dlatego Ojciec mnie miłuje, bo ja oddaję swoje życie, aby je znowu wziąć. Nikt mi go nie odbiera, ale ja oddaję je sam z siebie. Mam moc je oddać i mam moc znowu je wziąć. Ten nakaz otrzymałem od mego Ojca.
Wtedy znowu nastąpił rozłam wśród Żydów z powodu tych słów. I wielu z nich mówiło:
— Ma demona i szaleje. Czemu go słuchacie?
Inni mówili:
— To nie są słowa człowieka mającego demona. Czy demon może otwierać oczy ślepych?

Jezus na uroczystości poświecenia świątyni w Jerozolimie

Była wtedy w Jerozolimie uroczystość poświęcenia świątyni. A była zima. I przechadzał się Jezus w świątyni, w przedsionku Salomona. Wtedy Żydzi obstąpili go i zapytali:
— Jak długo będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli ty jesteś Chrystusem, powiedz nam otwarcie.
Jezus im odpowiedział:
— Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Dzieła, które wykonuję w imieniu mego Ojca, one świadczą o mnie. Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec, jak wam powiedziałem. Moje owce słuchają mego głosu i ja je znam, a one idą za mną. A ja daję im życie wieczne i nigdy nie zginą ani nikt nie wydrze ich z mojej ręki. Mój Ojciec, który mi je dał, większy jest od wszystkich i nikt nie może wydrzeć ich z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy.

Żydzi odrzucają Jezusa

Wtedy Żydzi znowu porwali kamienie, aby go ukamienować. Jezus powiedział do nich:
— Ukazałem wam wiele dobrych uczynków od mego Ojca. Za który z tych uczynków mnie kamienujecie?
Odpowiedzieli mu Żydzi:
— Nie kamienujemy cię za dobry uczynek, ale za bluźnierstwo, to znaczy, że ty, będąc człowiekiem, czynisz samego siebie Bogiem.
Jezus im odpowiedział:
— Czy nie jest napisane w waszym prawie: „Ja powiedziałem: Jesteście bogami”? Jeśli nazwał bogami tych, do których doszło słowo Boże, a Pismo nie może być naruszone, to jakże do mnie, którego Ojciec uświęcił i posłał na świat, mówicie: „Bluźnisz”, bo powiedziałem: „Jestem Synem Bożym”? Jeśli nie wykonuję dzieł mego Ojca, nie wierzcie mi. A jeśli wykonuję, choćbyście mnie nie wierzyli, wierzcie uczynkom, abyście poznali i uwierzyli, że Ojciec jest we mnie, a ja w nim.
Znowu więc usiłowali go schwytać, ale wymknął się im z rąk. I ponownie odszedł za Jordan, na miejsce, gdzie przedtem Jan chrzcił, i tam przebywał. A wielu przychodziło do niego i mówiło:
— Jan wprawdzie nie uczynił żadnego cudu, ale wszystko, co Jan o nim powiedział, było prawdziwe.
I wielu tam uwierzyło w niego.

Wskrzeszenie Łazarza

A był chory pewien człowiek, Łazarz z Betanii, z miasteczka Marii i jej siostry Marty. A to była ta Maria, która namaściła Pana maścią i wycierała jego nogi swoimi włosami. Jej to brat, Łazarz, chorował. Siostry więc posłały do niego wiadomość:
— Panie, oto ten, którego miłujesz, choruje.
A gdy Jezus to usłyszał, powiedział:
— Ta choroba nie jest na śmierć, ale na chwałę Bożą, aby przez nią był uwielbiony Syn Boży.
Jezus zaś miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. A gdy usłyszał, że choruje, został jeszcze dwa dni w miejscu, w którym przebywał. Lecz potem powiedział do swoich uczniów:
— Chodźmy znowu do Judei.
Uczniowie mu powiedzieli:
— Mistrzu, Żydzi dopiero co usiłowali cię ukamienować, a znowu tam idziesz?
Jezus odpowiedział:
— Czyż dzień nie ma dwunastu godzin? Jeśli ktoś chodzi we dnie, nie potknie się, bo widzi światłość tego świata. A jeśli ktoś chodzi w nocy, potknie się, bo nie ma w nim światłości.
To powiedział, a potem dodał:
— Łazarz, nasz przyjaciel, śpi, ale idę, aby obudzić go ze snu.
Wtedy jego uczniowie powiedzieli:
— Panie, jeśli śpi, będzie zdrowy.
Ale Jezus mówił o jego śmierci, lecz oni myśleli, że mówił o zaśnięciu zwykłym snem. Wówczas Jezus powiedział im otwarcie:
— Łazarz umarł. I ze względu na was raduję się, że mnie tam nie było, abyście uwierzyli. Ale chodźmy do niego.
Wtedy Tomasz, zwany Didymos, powiedział do współuczniów:
— Chodźmy i my, aby z nim umrzeć.
Kiedy Jezus przyszedł, zastał go już cztery dni leżącego w grobie. A Betania była niedaleko Jerozolimy, w odległości około piętnastu stadiów. A wielu Żydów przyszło do Marty i Marii, aby je pocieszyć po stracie brata. Gdy Marta usłyszała, że Jezus nadchodzi, wybiegła mu naprzeciw. Ale Maria siedziała w domu. I powiedziała Marta do Jezusa:
— Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Ale i teraz wiem, że Bóg da tobie, o cokolwiek go poprosisz.
Jezus jej odpowiedział:
— Twój brat zmartwychwstanie.
Marta mu powiedziała:
— Wiem, że zmartwychwstanie przy zmartwychwstaniu w dniu ostatecznym.
I powiedział do niej Jezus:
— Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, będzie żył. A każdy, kto żyje i wierzy we mnie, nigdy nie umrze. Czy wierzysz w to?
Odpowiedziała mu:
— Tak, Panie. Ja uwierzyłam, że ty jesteś Chrystusem, Synem Bożym, który miał przyjść na świat.
A to powiedziawszy, poszła i potajemnie zawołała swoją siostrę Marię, i powiedziała:
— Jest tu Nauczyciel i woła cię.
Gdy tylko ona to usłyszała, zaraz wstała i poszła do niego. A Jezus jeszcze nie wszedł do miasteczka, lecz był na tym miejscu, gdzie Marta wyszła mu naprzeciw. Wtedy Żydzi, którzy byli z nią w domu i pocieszali ją, widząc, że Maria szybko wstała i wyszła, poszli za nią, mówiąc:
— Idzie do grobu, aby tam płakać.
A gdy Maria przyszła tam, gdzie był Jezus, ujrzała go, przypadła mu do nóg i powiedziała:
— Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł.
Kiedy Jezus zobaczył ją płaczącą i płaczących Żydów, którzy z nią przyszli, rozrzewnił się w duchu i zasmucił się. I zapytał:
— Gdzie go położyliście?
Odpowiedzieli mu:
— Panie, chodź i zobacz.
I Jezus zapłakał. Wtedy Żydzi powiedzieli:
— Patrzcie, jak go miłował.
A niektórzy z nich mówili:
— Czyż ten, który otworzył oczy ślepego, nie mógł sprawić, aby on nie umarł?
Jezus zaś ponownie się rozrzewnił i przyszedł do grobu. Była to jaskinia, a u jej wejścia był położony kamień. I powiedział Jezus:
— Usuńcie ten kamień.
Powiedziała do niego Marta, siostra zmarłego:
— Panie, już cuchnie, bo od czterech dni leży w grobie.
Jezus jej rzekł:
— Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?
Wtedy usunęli kamień z miejsca, gdzie był położony zmarły. Jezus zaś podniósł oczy w górę i powiedział:
— Ojcze, dziękuję ci, że mnie wysłuchałeś. A ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz, ale powiedziałem to ze względu na stojących wokoło ludzi, aby uwierzyli, że ty mnie posłałeś.
Gdy to powiedział, zawołał donośnym głosem:
— Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!
I wyszedł ten, który umarł, mając ręce i nogi powiązane opaskami, a twarz obwiązaną chustką. Powiedział do nich Jezus:
— Rozwiążcie go i pozwólcie mu odejść.