II Księga Królewska

Unieszkodliwienie oddziału wojska wysłanego, aby pojmać Elizeusza w Dotanie

Posłał więc tam konie i rydwany, i znaczny oddział wojska. Wyruszyli w nocy i oblegli miasto. Kiedy sługa męża Bożego wstał wcześnie rano i wyszedł, oto wojsko otoczyło miasto razem z końmi i rydwanami. Jego sługa powiedział do niego:
— Ach, mój panie! Cóż mamy czynić?
Odpowiedział:
— Nie bój się, bo więcej jest tych, którzy są z nami, niż tych, którzy są z nimi.
Wtedy modlił się Elizeusz:
— Panie, otwórz, proszę, jego oczy, aby widział.
Pan otworzył oczy tego sługi i ten zobaczył: oto góra była pełna koni i ognistych rydwanów wokół Elizeusza. A gdy Syryjczycy zeszli do niego, Elizeusz modlił się do Pana i powiedział:
— Proszę, dotknij ten lud ślepotą.
I Pan dotknął go ślepotą według słowa Elizeusza.
Wtedy Elizeusz powiedział do nich:
— To nie ta droga ani nie to miasto. Pójdźcie za mną, a zaprowadzę was do człowieka, którego szukacie.
I zaprowadził ich do Samarii. A gdy weszli do Samarii, Elizeusz powiedział:
— Panie, otwórz im oczy, aby przejrzeli.
Pan otworzył im oczy i zobaczyli, że są w środku Samarii. Gdy król Izraela zobaczył ich, zapytał Elizeusza:
— Czy mam ich zabić, mój ojcze?
Odpowiedział:
— Nie zabijaj. Czy zabijasz tych, których pojmałeś swoim mieczem i swoim łukiem? Połóż przed nimi chleb i wodę, aby jedli i pili, i wrócili do swego pana.
Przygotował więc dla nich wielką ucztę. A gdy jedli i pili, odprawił ich i poszli do swego pana. Odtąd bandy Syryjczyków już nie wpadały do ziemi Izraela.

Klęska głodu w oblężonej Samarii

Potem Ben-Hadad, król Syrii, zebrał całe swoje wojsko, wyruszył i obległ Samarię. I nastał wielki głód w Samarii. Tak bowiem ją oblegali, że głowa osła kosztowała osiemdziesiąt srebrników, a ćwierć kaba gołębiego gnoju – pięć srebrników. A gdy król Izraela przechodził po murze, pewna kobieta zawołała do niego:
— Ratuj mnie, mój panie, królu!
Odpowiedział:
— Jeśli Pan cię nie uratuje, jakże ja ciebie uratuję? Czy z klepiska lub z tłoczni?
Następnie król zapytał ją:
— Co ci jest?
Odpowiedziała:
— Ta oto kobieta powiedziała mi: „Daj swojego syna, abyśmy go zjadły dzisiaj, a jutro zjemy mojego syna.” Ugotowałyśmy więc mojego syna i zjadłyśmy go. Potem powiedziałam jej na drugi dzień: „Daj swojego syna, abyśmy go zjadły.” Lecz ona ukryła swojego syna.

Król izraelski nastaje na życie Elizeusza

A gdy król usłyszał słowa tej kobiety, rozdarł swoje szaty. I kiedy przechodził po murze, lud zobaczył, że pod spodem nosił wór na swoim ciele. Wtedy król powiedział:
— Niech mi to uczyni Bóg i tamto dorzuci, jeśli głowa Elizeusza, syna Szafata, ostoi się na nim dzisiaj.
Elizeusz zaś siedział w swoim domu i starsi siedzieli razem z nim. I król wysłał przed sobą człowieka. Lecz zanim posłaniec przyszedł do niego, powiedział do starszych:
— Czy widzicie, że ten syn mordercy posłał, aby mi ucięto głowę? Uważajcie, gdy ten posłaniec przyjdzie, zamknijcie drzwi i zatrzymajcie go przed drzwiami. Czy za nim nie słychać kroków mego pana?
A gdy jeszcze z nimi rozmawiał, oto posłaniec przybył do niego i powiedział:
— To nieszczęście jest od Pana. Czego mam jeszcze oczekiwać od Pana?

Elizeusz zapowiada cudowny ratunek

Wtedy Elizeusz powiedział:
— Słuchajcie słowa Pana. Tak mówi Pan: Jutro o tej porze w bramie Samarii jedna miara mąki pszennej będzie za jednego sykla i dwie miary jęczmienia też za sykla.
Wówczas książę, na którego ramieniu król się wspierał, odezwał się do męża Bożego:
— Choćby Pan zrobił okna w niebie, czy mogłoby tak się stać?
Odpowiedział mu:
— Oto zobaczysz to na własne oczy, ale jeść z tego nie będziesz.

Trędowaci odkrywają odejście wojska aramejskiego

A było czterech trędowatych mężczyzn u wejścia bramy. Mówili oni jeden do drugiego:
— Po co tu siedzimy, aż umrzemy? Jeśli powiemy: Wejdziemy do miasta, w mieście jest głód i tam umrzemy. A jeśli zostaniemy tu, również umrzemy. Teraz więc chodźcie i przejdźmy do obozu Syryjczyków. Jeśli pozostawią nas przy życiu, będziemy żyć, a jeśli nas zabiją, umrzemy.
Wstali więc o zmierzchu, aby przejść do obozu Syryjczyków. A gdy dotarli do krańca obozu Syryjczyków, oto nikogo tam nie było. Pan bowiem sprawił, że w obozie Syryjczyków słychać było turkot rydwanów, tętent koni i gwar wielkiego wojska. Mówili jeden do drugiego:
— Oto król Izraela najął przeciwko nam królów chetyckich i królów Egiptu, aby na nas napadli.
Wstali więc i uciekli o zmierzchu, zostawiając swoje namioty, swoje konie i osły – cały obóz tak, jak był, i uciekli, aby ratować swoje życie. A gdy trędowaci dotarli do krańca obozu, weszli do jednego namiotu, jedli, pili, wynieśli stamtąd srebro, złoto i szaty, po czym poszli i ukryli to. Następnie wrócili, weszli do drugiego namiotu, również wynieśli stamtąd łup, odeszli i ukryli go. Wtedy powiedzieli jeden do drugiego:
— Niedobrze czynimy. Ten dzień jest dniem dobrej nowiny, a my milczymy. Jeśli będziemy czekać aż do brzasku, spotka nas kara. Chodźcie więc teraz, pójdźmy i opowiadajmy o tym domowi króla.
Przyszli więc i zawołali na strażnika bramy miejskiej. Powiedzieli im:
— Przyszliśmy do obozu Syryjczyków, a oto nikogo tam nie było, nie słychać było głosu ludzkiego, widzieliśmy tylko uwiązane konie i osły oraz namioty, tak jak były.
Wtedy zawołał on innych strażników, a ci opowiedzieli o tym we wnętrzu domu króla. Wówczas król wstał w nocy i powiedział do swoich sług:
— Powiem wam, co nam uczynili Syryjczycy: wiedzą, że głodujemy. Wyszli więc z obozu i ukryli się w polu, mówiąc: „Gdy wyjdą z miasta, pojmiemy ich żywych i wejdziemy do miasta.”
Jeden z jego sług odpowiedział:
— Niech wezmą, proszę, pięć spośród reszty koni, które zostały w mieście – oto są one jak całe mnóstwo Izraela, które zostało w nim, oto są one jak całe mnóstwo Izraela, które już zginęło – wyślemy je i zobaczymy.
Wzięli więc dwa konie zaprzęgowe, które król posłał do obozu Syryjczyków, mówiąc:
— Idźcie i zobaczcie.
Szli za nimi aż do Jordanu. A oto cała droga była pełna szat i naczyń, które Syryjczycy porzucili w pośpiechu. Wtedy posłańcy wrócili i oznajmili to królowi. Wówczas lud wyszedł i złupił obóz Syryjczyków. I jedna miara mąki pszennej była za sykla i dwie miary jęczmienia za sykla, według słowa Pana. A król ustanowił tego księcia, na którego ramieniu się wspierał, nadzorcą bramy. Lud jednak zadeptał go w bramie na śmierć, jak powiedział mąż Boży, który o tym mówił, gdy król zszedł do niego. I stało się tak, jak powiedział królowi mąż Boży: „Dwie miary jęczmienia za sykla i jedna miara mąki pszennej za sykla będą jutro o tej porze w bramie Samarii.” Wtedy ten książę odpowiedział mężowi Bożemu: „Choćby Pan zrobił okna w niebie, czy mogłoby tak się stać?” Odpowiedział: „Oto zobaczysz to na własne oczy, ale jeść z tego nie będziesz.” I tak się z nim stało. Lud bowiem zadeptał go w bramie i książę umarł.

Elizeusz dopomaga Szunamitce w odzyskaniu mienia

Potem Elizeusz odezwał się do tej kobiety, której syna wskrzesił:
— Wstań i idź, ty i twój dom, zamieszkaj jako przybysz tam, gdziekolwiek będziesz mogła zamieszkać. Pan bowiem wezwał głód, który nawiedzi ziemię na siedem lat.
Wstała więc kobieta i uczyniła według słowa męża Bożego. Wyruszyła wraz ze swoim domem i przebywała w ziemi Filistynów przez siedem lat. Po upływie siedmiu lat kobieta wróciła z ziemi Filistynów. I udała się do króla, aby wołać o swój dom i swoje pole. A w tym czasie król rozmawiał z Gehazim, sługą męża Bożego:
— Opowiedz mi, proszę, o wszystkich wielkich dziełach, których dokonał Elizeusz.
A gdy on opowiadał królowi, jak wskrzesił umarłego, oto kobieta, której syna wskrzesił, zawołała na króla o swój dom i swoje pole. Gehazi powiedział:
— Mój panie, królu, to jest ta kobieta i to jej syn, którego wskrzesił Elizeusz.
Wtedy król wypytał kobietę, a ona mu odpowiedziała. I król przydzielił jej pewnego urzędnika, mówiąc:
— Przywróć jej wszystko, co do niej należało, oraz wszystkie dochody z pola od dnia, w którym opuściła ziemię, aż do teraz.