Księga Hioba

Pierwsza skarga Hioba

Potem Hiob otworzył swoje usta i przeklinał swój dzień. Hiob odezwał się i zawołał:
— Niech zginie dzień, w którym się urodziłem, i noc, w którą powiedziano: „Poczęty mężczyzna.” Niech ten dzień stanie się ciemnością, niech o niego nie troszczy się Bóg z wysokości i nie oświetla go światłość. Niech go pokryje ciemność i cień śmierci, niech go ogarnie obłok i przerazi mrok dnia. Niech tą nocą zawładnie ciemność, niech nie będzie liczona wśród dni roku i nie wejdzie w liczbę miesięcy. Niech ta noc będzie samotna, niech nie będzie w niej radosnego śpiewu. Niech przeklną ją ci, którzy przeklinają dzień, którzy są gotowi podnieść swój lament. Niech gwiazdy zaćmią się o zmierzchu, niech nie doczeka się światła ani nie zobaczy zorzy porannej, bo nie zamknęła drzwi łona mej matki i nie ukryła smutku przed moimi oczami.
— Czemu nie umarłem w łonie? Czemu nie zginąłem, kiedy wyszedłem z łona? Czemu przyjęły mnie kolana? Czemu przyjęły mnie piersi, abym mógł je ssać? Teraz bowiem leżałbym i trwał w spokoju, spałbym i odpoczywał, z królami i z doradcami ziemi, którzy sobie budowali opustoszałe miejsca, albo z książętami, którzy mieli złoto i napełnili swe domy srebrem. Albo czemu nie stałem się jak ukryty, martwy płód, jak niemowlęta, które nie widziały światła? Tam bezbożni przestają straszyć, tam pozbawieni siły odpoczywają. Tam więźniowie razem wypoczywają i nie słyszą głosu ciemięzcy. Mały i wielki są tam sobie równi i niewolnik jest wolny od swego pana.
— Czemu nędznemu dane jest światło, a życie tym, którzy są rozgoryczeni na duszy, którzy z tęsknotą wypatrują śmierci, a ta nie przychodzi, choć jej szukają pilniej niż ukrytych skarbów, którzy wielce się radują i cieszą, kiedy grób znajdują? Czemu dane jest światło człowiekowi, którego droga jest ukryta i którego Bóg osaczył? Kiedy bowiem mam jeść, przychodzi moje wzdychanie, a moje jęki rozchodzą się jak woda. Bo to, czego się bałem, spotkało mnie, a to, czego się obawiałem, spadło na mnie. Nie byłem bezpieczny, nie miałem spokoju ani odpoczynku, a jednak nadeszła trwoga.

Replika Elifaza

Wtedy Elifaz z Temanu odpowiedział:
— Jeśli będziemy rozmawiać z tobą, nie będzie ci przykro? Ale któż może się od mówienia powstrzymać? Oto nauczałeś wielu i ręce słabe umocniłeś. Twoje słowa podnosiły upadającego, a omdlałe kolana wzmacniałeś. A teraz, gdy to przyszło na ciebie, opadasz z sił, dotknęło cię i się trwożysz. Czy twoja bojaźń nie była twoją ufnością, a prawość twoich dróg – twoją nadzieją?
— Przypomnij sobie, proszę, czy kiedykolwiek zginął ktoś niewinny? Albo gdzie sprawiedliwych wytępiono? Według tego, co zauważyłem, ci, którzy orzą zło i sieją niegodziwość, zbierają je. Od tchnienia Boga giną i od powiewu jego gniewu niszczeją. Ryk lwa, głos dzikiego lwa i zęby lwiątek są złamane. Lew ginie z braku łupu i młode lwicy rozpraszają się.
— Oto potajemnie doszło do mnie słowo i moje ucho usłyszało szept. W rozmyślaniu o nocnych widzeniach, gdy twardy sen spada na ludzi, ogarnęły mnie strach i drżenie, od których wszystkie moje kości zadrżały. Wtedy duch przeszedł przed moją twarzą, zjeżyły się włosy na moim ciele. Stanął, lecz nie rozpoznałem jego wyglądu, tylko jakiś kształt był przed moimi oczami, nastała cisza, a potem usłyszałem głos mówiący: „Czy śmiertelny człowiek może być sprawiedliwszy niż Bóg? Czy człowiek może być czystszy niż jego Stwórca?”
— Oto swoim sługom nie ufa i w swoich aniołach dostrzega braki, o ileż bardziej w tych, którzy mieszkają w domach glinianych, których podstawa jest w prochu – łatwiej ich zgnieść niż mola. Od poranka aż do wieczora są gładzeni, giną na wieki, a nikt tego nie zauważa. Czy ich wspaniałość nie przemija wraz z nimi? Umierają, ale nie w mądrości.
— Wołaj więc, jeśli jest ktoś, kto by ci odpowiedział, i do którego ze świętych się zwrócisz? Gniew bowiem zabija głupiego, a prostaka uśmierca zawiść. Widziałem głupiego, jak zapuścił korzenie, lecz zaraz przekląłem jego mieszkanie. Jego synowie są daleko od ratunku, zostają zdeptani w bramie, a nie ma nikogo, kto by ich ocalił. Jego żniwo głodny pożera, wydobywa je spośród samych cierni, a chciwy pochłania ich bogactwa. Utrapienie bowiem nie powstaje z prochu ani z ziemi nie wyrasta niedola, lecz człowiek rodzi się na niedolę, jak iskry z węgla wzlatują w górę.
— Ja jednak szukałbym Boga i Bogu przedstawił swoją sprawę, który czyni rzeczy wielkie i niezbadane, cudowne i niezliczone. Który zsyła deszcz na ziemię i spuszcza wody na pola. Który pokornych stawia wysoko, a smutnych wywyższa ku zbawieniu. Który wniwecz obraca zamysły przebiegłych, tak że ich ręce nie wykonują ich zamiaru. Który chwyta mądrych w ich przebiegłości, tak że rada przewrotnych szybko upada. Za dnia napotykają ciemność, a w południe idą po omacku jak w nocy. On wybawia ubogiego od miecza, od ich ust, i z ręki mocarza. Tak to uciśniony ma nadzieję, a nieprawość zamyka swe usta.
— Oto błogosławiony człowiek, którego Bóg karze, nie gardź więc karceniem Wszechmocnego. On bowiem rani, ale i opatruje, uderza, a jego ręce uzdrawiają. Z sześciu nieszczęść cię wyrwie, a w siódmym nie dotknie cię zło. W głodzie wybawi cię od śmierci, a na wojnie od mocy miecza. Przed biczem języka będziesz zasłonięty i nie ulękniesz się spustoszenia, gdy nadejdzie. Będziesz się śmiał ze spustoszenia i głodu, nie będziesz się bał zwierząt ziemi. Zawrzesz bowiem przymierze z kamieniami na polu, a okrutny zwierz polny będzie żyć z tobą w pokoju. I poznasz, że twój przybytek jest spokojny, odwiedzisz swoje mieszkanie, a nie zgrzeszysz. Poznasz też, że twoje potomstwo się rozmnoży, a twoje dzieci będą jak trawa ziemi. W sędziwym wieku zejdziesz do grobu, jak snop zboża zbierany w swym czasie.
— Oto do tego doszliśmy i tak jest. Słuchaj tego i rozważ to sobie.

Hiob uważa się za niewinnego

Hiob zaś odpowiedział tymi słowami:
— O gdyby dokładnie zważono moją udrękę i włożono na szalę całe moje nieszczęście! Byłoby to cięższe niż piasek morski. Dlatego moje słowa plączą się. Tkwią we mnie bowiem strzały Wszechmocnego, których jad osuszył mego ducha, a strachy Boże walczą przeciwko mnie. Czy dziki osioł ryczy, gdy ma trawę? Czy wół ryczy nad swoją paszą? Czy można zjeść niesmaczną rzecz bez soli? Czy ma jakiś smak białko jajka? Czego się przedtem moja dusza nie chciała dotknąć, jest to teraz moim bolesnym pokarmem.
— Oby się spełniła moja prośba i Bóg dał mi to, czego pragnę! Oby się Bogu spodobało to, aby mnie zniszczyć, aby opuścić rękę i mnie odciąć! Wtedy miałbym jeszcze pociechę – chociaż pałam boleścią, niech Bóg mi nie folguje – nie zataiłem bowiem słów Świętego. Jaka jest moja siła, abym miał wytrwać? Jaki jest mój koniec, abym przedłużał swoje życie? Czy moja siła jest siłą kamieni? Czy moje ciało jest ze spiżu? Czy moja obrona nie jest we mnie? Czy mój rozsądek odszedł ode mnie?