Zgorszenie się niektórych i ich odejście
Wielu więc z jego uczniów, słysząc to, mówiło:
— Twarda to jest mowa, któż jej może słuchać?
Ale Jezus świadomy tego, że jego uczniowie o tym szemrali, powiedział do nich:
— To was obraża? Cóż dopiero, gdybyście ujrzeli Syna Człowieczego wstępującego tam, gdzie był przedtem? Duch jest tym, który ożywia, ciało nic nie pomaga. Słowa, które ja wam mówię, są duchem i są życiem. Lecz są wśród was tacy, którzy nie wierzą.
Jezus bowiem wiedział od początku, którzy nie wierzyli i kto miał go zdradzić. I mówił:
— Dlatego wam powiedziałem, że nikt nie może przyjść do mnie, jeśli mu to nie jest dane od mojego Ojca.
Od tego czasu wielu jego uczniów zawróciło i więcej z nim nie chodziło.
Wyznanie Piotra o Jezusie — Mesjaszu
Wtedy Jezus powiedział do dwunastu:
— Czy i wy chcecie odejść?
I odpowiedział mu Szymon Piotr:
— Panie, do kogo pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A my uwierzyliśmy i poznaliśmy, że ty jesteś Chrystusem, Synem Boga żywego.
Jezus im odpowiedział:
— Czy ja nie wybrałem was dwunastu? A jeden z was jest diabłem.
A to mówił o Judaszu Iskariocie, synu Szymona, bo on miał go zdradzić, będąc jednym z dwunastu.
Jezus i jego bracia
A potem Jezus chodził po Galilei. Nie chciał bowiem przebywać w Judei, bo Żydzi szukali sposobności, aby go zabić. I zbliżało się żydowskie święto Namiotów. Wtedy jego bracia powiedzieli do niego:
— Odejdź stąd i idź do Judei, żeby twoi uczniowie widzieli dzieła, których dokonujesz. Nikt bowiem nie czyni nic w ukryciu, jeśli chce być znany. Dlatego ty, jeśli takie rzeczy czynisz, objaw się światu.
Bo nawet jego bracia nie wierzyli w niego. I powiedział do nich Jezus:
— Mój czas jeszcze nie nadszedł, ale wasz czas zawsze jest w pogotowiu. Świat nie może was nienawidzić, ale mnie nienawidzi, bo ja świadczę o nim, że jego uczynki są złe. Wy idźcie na święto, ja jeszcze nie pójdę na to święto, bo mój czas jeszcze się nie wypełnił.
Powiedziawszy im to, pozostał w Galilei. A gdy jego bracia poszli, wtedy i on poszedł na święto, nie jawnie, ale jakby potajemnie. A Żydzi szukali go podczas święta i mówili:
— Gdzie on jest?
I wiele szemrało się o nim wśród ludzi, bo jedni mówili:
— Jest dobry.
A inni mówili:
— Przeciwnie, zwodzi ludzi.
Nikt jednak nie mówił o nim jawnie z obawy przed Żydami.
Wystąpienie Jezusa w świątyni w Jerozolimie
A gdy już minęła połowa święta, Jezus wszedł do świątyni i nauczał. I dziwili się Żydzi, mówiąc:
— Skąd on zna Pismo, skoro się nie uczył?
Odpowiedział im Jezus:
— Moja nauka nie jest moją, ale tego, który mnie posłał. Jeśli ktoś chce wypełniać jego wolę, ten będzie umiał rozeznać, czy ta nauka jest od Boga, czy ja mówię sam od siebie. Kto mówi z samego siebie, szuka własnej chwały. Kto zaś szuka chwały tego, który go posłał, ten jest prawdziwy i nie ma w nim niesprawiedliwości. Czy Mojżesz nie dał wam prawa? A żaden z was nie przestrzega prawa. Dlaczego chcecie mnie zabić?
Odpowiedzieli ludzie:
— Masz demona. Kto chce cię zabić?
Jezus im odpowiedział:
— Jeden uczynek spełniłem, a wszyscy się temu dziwicie. Wszak Mojżesz dał wam obrzezanie (nie jakoby było od Mojżesza, ale od ojców), a w szabat obrzezujecie człowieka. Jeśli człowiek przyjmuje obrzezanie w szabat, aby nie było złamane Prawo Mojżesza, to dlaczego gniewacie się na mnie, że w szabat całkowicie uzdrowiłem człowieka? Nie sądźcie po pozorach, ale sądźcie sprawiedliwym sądem.
Wtedy niektórzy z mieszkańców Jerozolimy mówili:
— Czy to nie jest ten, którego chcą zabić? A oto jawnie przemawia i nic mu nie mówią. Czy przełożeni rzeczywiście poznali, że to jest prawdziwie Chrystus? Ale wiemy, skąd on pochodzi, lecz gdy Chrystus przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest.
Wtedy Jezus, nauczając w świątyni, wołał:
— I znacie mnie, i wiecie, skąd jestem. A ja nie przyszedłem sam od siebie, ale prawdziwy jest ten, który mnie posłał, którego wy nie znacie. Lecz ja go znam, bo od niego jestem i on mnie posłał.
I usiłowali go schwytać, ale nikt nie podniósł na niego ręki, bo jeszcze nie nadeszła jego godzina. A wielu z ludu uwierzyło w niego i mówiło:
— Gdy Chrystus przyjdzie, czyż uczyni więcej cudów, niż on uczynił?
Faryzeusze słyszeli, że tak ludzie o nim szemrali. I faryzeusze i naczelni kapłani posłali sługi, aby go schwytać. Wtedy Jezus powiedział im:
— Jeszcze krótki czas jestem z wami, potem odejdę do tego, który mnie posłał. Będziecie mnie szukać, ale nie znajdziecie, a gdzie ja będę, wy przyjść nie możecie.
Wówczas Żydzi mówili między sobą:
— Dokąd on pójdzie, że go nie znajdziemy? Czy pójdzie do rozproszonych wśród pogan i będzie nauczał pogan? Cóż to za słowo, które wypowiedział: „Będziecie mnie szukać, ale nie znajdziecie, a gdzie ja będę, wy przyjść nie możecie”?
Jezus — wodą żywą
A w ostatnim, wielkim dniu tego święta, Jezus stanął i wołał:
— Jeśli ktoś pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije. Kto wierzy we mnie, jak mówi Pismo, rzeki wody żywej popłyną z jego wnętrza.
A to mówił o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w niego. Duch Święty bowiem jeszcze nie był dany, ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony. Wielu więc z tych ludzi, słysząc te słowa, mówiło:
— To jest prawdziwie ten prorok.
A inni mówili:
— To jest Chrystus.
Lecz niektórzy mówili:
— Czyż Chrystus przyjdzie z Galilei? Czyż Pismo nie mówi, że Chrystus przyjdzie z potomstwa Dawida i z miasteczka Betlejem, gdzie mieszkał Dawid?
I tak z jego powodu nastąpił rozłam wśród ludu. I niektórzy z nich chcieli go schwytać, ale nikt nie podniósł na niego ręki. Wtedy słudzy wrócili do naczelnych kapłanów i do faryzeuszy, którzy ich zapytali:
— Dlaczego go nie przyprowadziliście?
Słudzy odpowiedzieli:
— Nikt nigdy nie mówił tak, jak ten człowiek.
I odpowiedzieli im faryzeusze:
— Czy i wy jesteście zwiedzeni? Czy ktoś z przełożonych albo z faryzeuszy uwierzył w niego? A to pospólstwo, które nie zna prawa, jest przeklęte.
Nikodem broni Jezusa
Jeden z nich, Nikodem, ten, który przyszedł w nocy do niego, powiedział im:
— Czy nasze prawo potępia człowieka, zanim go najpierw nie wysłucha i nie zbada, co czyni?
A oni mu odpowiedzieli:
— Czy i ty jesteś Galilejczykiem? Zbadaj i zobacz, że żaden prorok nie powstał z Galilei.
I poszedł każdy do swego domu.
O kobiecie przyłapanej na cudzołóstwie
A Jezus poszedł na Górę Oliwną. Potem znowu wcześnie rano przyszedł do świątyni, a cały lud zszedł się do niego. I siadłszy, nauczał ich. I przyprowadzili do niego uczeni w Piśmie i faryzeusze kobietę przyłapaną na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do niego:
— Nauczycielu, tę kobietę przyłapano na uczynku cudzołóstwa. W prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A ty co mówisz?
A mówili to, wystawiając go na próbę, aby mogli go oskarżyć. Jezus zaś, schyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A gdy nie przestawali go pytać, podniósł się i powiedział do nich:
— Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem.
I znowu schyliwszy się, pisał po ziemi. A gdy oni to usłyszeli, będąc przekonani przez sumienie, odchodzili jeden po drugim, począwszy od starszych aż do ostatnich. Pozostał tylko sam Jezus i ta kobieta stojąca pośrodku. A Jezus podniósł się i nie widząc nikogo oprócz tej kobiety, powiedział do niej:
— Kobieto, gdzież są ci, którzy cię oskarżali? Nikt cię nie potępił?
Ona odpowiedziała:
— Nikt, Panie.
A Jezus powiedział do niej:
— I ja ciebie nie potępiam. Idź i już więcej nie grzesz.