Księga Jeremiasza

Grzech Jeruzalemu i Judy

— Przebiegnijcie ulice Jerozolimy, wypatrujcie teraz i zobaczcie, szukajcie po jej ulicach, czy znajdziecie człowieka, kogoś, kto by wymierzał sprawiedliwy sąd i szukał prawdy, a przebaczę jej. Ale choć mówią: „Jak żyje Pan,” to przecież przysięgają fałszywie.
Panie, czy twoje oczy nie są zwrócone ku prawdzie? Biłeś ich, ale oni nie czują bólu, obróciłeś ich wniwecz, ale nie chcą przyjąć pouczenia. Uczynili swe twarze twardszymi od skały, nie chcą się nawrócić.
Wtedy powiedziałem:
— Naprawdę oni są nędzni i głupio postępują. Nie znają bowiem drogi Pana ani sądu swego Boga. Pójdę do wielkich i będę mówił do nich, bo oni znają drogę Pana i sąd swego Boga.
Lecz oni również złamali jarzmo, zerwali więzy. Dlatego zabije ich lew z lasu, wilk wieczorny wygubi ich, lampart będzie czyhać przy ich miastach. Ktokolwiek z nich wyjdzie, zostanie rozszarpany. Rozmnożyły się bowiem ich przestępstwa i wzmogły ich odstępstwa.
— Dlaczego miałbym ci to przebaczyć? Twoi synowie opuścili mnie i przysięgają na tych, którzy nie są bogami. Jak tylko ich nakarmiłem, zaraz cudzołożyli i tłumnie zbierali się w domu nierządnicy. Gdy wstają rano, są jak konie wypasione, każdy z nich rży do żony swego bliźniego. Czyż za to nie powinienem ich nawiedzić? — mówi Pan.
— Czy nad takim narodem moja dusza ma się nie zemścić?
— Wstąpcie na jej mury i niszczcie, lecz nie niszczcie doszczętnie. Usuńcie filary jej murów, gdyż nie są od Pana. Bo dom Izraela i dom Judy zupełnie mi się sprzeniewierzyły, — mówi Pan.
— Zaparły się Pana i powiedziały: „Nie tak, nie spadnie na nas nic złego, nie doznamy miecza ani głodu. A prorocy przeminą z wiatrem, nie ma w nich żadnego słowa Bożego. Tak im się właśnie stanie.”
Dlatego tak mówi Pan, Bóg zastępów:
— Ponieważ tak mówiliście, oto uczynię moje słowa w twoich ustach ogniem, a ten lud drewnem i pożre ich. Oto sprowadzę na was, domu Izraela, naród z daleka, — mówi Pan.
— Naród mocny, naród starożytny, naród, którego języka nie znasz ani nie rozumiesz, co mówi. Jego kołczan jest jak grób otwarty, wszyscy są wojownikami. Pochłoną twój plon i twój chleb, pochłoną twoich synów i twoje córki. Pochłoną twoje trzody i stada, pochłoną twoją winorośl i twoje drzewa figowe, a twoje miasta warowne, w których pokładasz ufność, zniszczą mieczem.
— Lecz w tych dniach, — mówi Pan, — nie zniszczę was doszczętnie. Gdy bowiem powiecie: „Za co Pan, nasz Bóg, uczynił nam to wszystko?” Wtedy im odpowiesz: „Jak wy mnie opuściliście i służyliście obcym bogom w swojej ziemi, tak będziecie służyć cudzoziemcom w nie swojej ziemi.”
— Głoście to w domu Jakuba, a rozgłaszajcie to w Judzie, mówiąc: Słuchaj tego teraz, ludu głupi i bezrozumny, wy, którzy macie oczy, a nie widzicie, którzy macie uszy, a nie słyszycie. Czy mnie nie będziecie się bać? — mówi Pan.
— Czy nie będziecie się lękać mnie, który położyłem piasek jako granicę morza mocą wieczystej ustawy, a ono jej nie przekroczy. Choćby fale się burzyły, jednak nie przemogą, choćby huczały, jednak nie przeskoczą go. Ale ten lud ma serce krnąbrne i buntownicze, odstąpił ode mnie i odszedł. I nie powiedzieli w swoim sercu: „Bójmy się Pana, naszego Boga, który daje deszcz jesienny i wiosenny w swoim czasie, który zapewnia nam ustalone tygodnie żniwa.” Ale to wasze nieprawości to odwróciły, a wasze grzechy wstrzymały wam to dobro.
— Wśród mego ludu bowiem znajdują się niegodziwcy, którzy czyhają jak łowcy, rozciągają sieci, zastawiają sidła, łapią ludzi. Jak klatka pełna jest ptaków, tak ich domy pełne są zdrady. Dlatego stali się wielcy i bogaci. Otyli i rozjaśnili się, innych przewyższają swoją nieprawością. Nie sądzą sprawy, nawet sprawy sierot, jednak powodzi się im, chociaż nie bronią sprawy ubogiego. Czyż za to nie powinienem ich nawiedzić? — mówi Pan.
— Czy nad takim narodem moja dusza ma się nie mścić? Rzecz przedziwna i straszna dzieje się w tej ziemi: Prorocy kłamliwie prorokują i kapłani panują przez ich ręce, a mój lud to kocha. Cóż uczynicie, kiedy nadejdzie koniec?

Jeruzalem i Juda skazane na zagładę

Synowie Beniamina, zgromadźcie się, by uciekać z Jerozolimy, zadmijcie w trąbę w Tekoa, wznieście znak nad Bet-Kerem. Z północy bowiem nadchodzi nieszczęście i wielkie zniszczenie. Przyrównałem córkę Syjonu do pięknej, rozkosznej panny. Do niej przyjdą pasterze wraz ze swymi trzodami, rozbiją naprzeciwko niej namioty dokoła, każdy będzie paść w swoim miejscu.
— Ogłoście przeciwko niej wojnę, wstańcie, wyruszymy w południe.
— Biada nam, bo dzień się kończy, bo wydłużają się cienie wieczorne!
— Wstańcie, wtargniemy w nocy i zburzmy jej pałace.
Tak bowiem mówi Pan zastępów:
— Narąbcie drzewa i usypcie wał przeciw Jerozolimie. Jest to miasto, które ma być ukarane, pośrodku niej jest całkowity ucisk. Jak źródło wylewa swe wody, tak ona wylewa swoją niegodziwość. Słychać w niej ucisk i spustoszenie, mam przed sobą nieustannie cierpienie i bicie. Przyjmij upomnienie, Jerozolimo, aby moja dusza nie odstąpiła od ciebie, bym cię nie zamienił w pustkowie, ziemię bezludną.
Tak mówi Pan zastępów:
— Wyzbierają resztkę Izraela aż do grona, jak winorośl. Sięgaj swoją ręką do kosza, jak zbieracz.
Do kogo będę mówić i kogo ostrzegę, aby słyszeli? Oto ich uszy są nieobrzezane, tak że nie mogą słuchać. Oto słowo Pana uważają za hańbę i nie mają w nim upodobania. Dlatego jestem pełen zapalczywości Pana, zamęczam się, aby ją powstrzymać.
— Wyleję ją zarówno na dzieci na ulicy, jak i na gromadę młodzieńców, gdyż będą pojmani – mąż z żoną, starzec z podeszłym w wieku. Ich domy przypadną innym, także ich pola i żony, gdyż wyciągnę swoją rękę na mieszkańców tej ziemi, — mówi Pan.
— Gdyż od najmniejszego z nich aż do największego – wszyscy oddani są chciwości i od proroka aż do kapłana – wszyscy popełniają oszustwo. I leczą rany córki mego ludu tylko powierzchownie, mówiąc: „Pokój, pokój!” Ale nie ma pokoju. Czy zawstydzili się, że popełnili obrzydliwość? Bynajmniej, wcale nie wstydzili się ani nie potrafili rumienić. Dlatego upadną wśród tych, którzy mają upaść. W czasie gdy ich nawiedzę, upadną, — mówi Pan.
Tak mówi Pan:
— Stańcie na drogach, spójrzcie i pytajcie o stare ścieżki, gdzie jest ta dobra droga – i idźcie nią, a znajdziecie odpoczynek dla waszej duszy. Lecz powiedzieli: „Nie pójdziemy.” I ustanowiłem nad wami stróżów, mówiąc: „Słuchajcie głosu trąby!” Wtedy powiedzieli: „Nie będziemy słuchać.”
— Dlatego słuchajcie, narody, poznaj, o zgromadzenie, co się wśród nich dzieje. Słuchaj, ziemio! Oto sprowadzę nieszczęście na ten lud – owoc jego myśli, gdyż nie słuchał moich słów ani mego prawa, ale je odrzucił. Na cóż mi kadzidło z Szeby i cynamon wonny i wyborny z dalekiej ziemi? Wasze całopalenia nie są dla mnie przyjemne i wasze ofiary nie podobają mi się.
Dlatego tak mówi Pan:
— Oto kładę przed tym ludem przeszkody, o które potykać się będą ojcowie wraz z synami, sąsiad i jego przyjaciel zginą.
Tak mówi Pan:
— Oto nadciągnie lud z ziemi północnej, wielki naród powstanie z krańców ziemi. Łuk i włócznię trzymają, są okrutni i bezlitośni. Ich głos huczy jak morze i na koniach jeżdżą, gotowi jak jeden mąż do walki przeciwko tobie, o córko Syjonu!
Gdy usłyszeliśmy wieść o nich, nasze ręce osłabły, ogarnęły nas trwoga i ból, jak u rodzącej. Nie wychodźcie na pole i nie idźcie po drodze, bo miecz wroga i strach dokoła. Córko mojego ludu, przepasz się worem i tarzaj się w popiele. Urządź sobie żałobę jak po jedynaku, gorzką żałobę, bo nagle spadnie na nas niszczyciel.
— Ustanowiłem cię basztą i wieżą wśród mego ludu, abyś poznał i zbadał jego drogi. Wszyscy są ogromnie krnąbrni, postępują jak oszczercy. Są jak miedź i żelazo, wszyscy są skażeni. Miech uległ zużyciu, ołów od ognia niszczeje, na próżno przetapia go hutnik, bo źli nie zostali oddaleni. Będą nazwani srebrem odrzuconym, bo Pan ich odrzucił.